Zacząłem pisać ten tekst 7 lipca 2012, dzień po tym, jak wróciłem do domu po słabym rezultacie na tegorocznej Preselekcji. Major Kups przy ogłaszaniu wyników stanowczo zaznaczył, że XV Selekcja jest już ostatnią. Pomyślałem, że warto zrobić podsumowanie tej mojej ośmioletniej przygody. Warto oderwać się od patrzenia na to czy inne drzewo, na tę czy inną edycję Selekcji. Warto spojrzeć całościowo, z lotu ptaka na las. Warto spojrzeć na Selekcję jak na proces, spojrzeć na nią jak na Długi Marsz. Warto, w końcu dać świadectwo i o nią powalczyć. Ale po kolei…

Walka z wiekiem

Urodziłem się 13 kwietnia 1974 roku, za górami, za lasami :-). Ostatnio przeczytałem, że generał Petelicki bardzo cenił sobie liczbę 13. Ja również ją cenię. Tak, więc kiedy zaczynałem swoją przygodę z Selekcją miałem 30 lat dziś, kiedy ją kończę mam 38. Czy czegoś żałuję? Nie, chyba tylko trochę tego, że nie zacząłem wcześniej, kiedy startowała pierwsza Selekcja – Selekcja Żołnierza Polskiego. Kiedy narodził się pomysł Selekcji w 1997 roku miałem 23 lata. Udział w Selekcji to dla mnie m.in. walka z wiekiem. Jak pisał Marian Pirożyński w swoim znakomitym dziele „Kształcenie charakteru”: „Jak długo bowiem człowiek nie poddaje się bezwładowi rosnącemu z biegiem lat, ale stara się być aktywnym, tak długo starzenie się nie ma do niego dostępu. Dopiero gdy ktoś zacznie opuszczać się psychicznie, wiek robi spustoszenie w organizmie”. Kontakt z dużo młodszymi towarzyszami przygody pt. Selekcja, dawał mi bardzo dużo siły i mocy. Nie ukrywam też, że dobrze wspominam te momenty, kiedy młodsi ode mnie o 10-15 lat uczestnicy odpadali z gry, kiedy ja zostawałem na placu boju.

Katalizator zmiany

Pierwszy raz o Selekcji dowiedziałem się chyba z jakiegoś telewizora w 2004 roku. Uznałem, że to jest dla mnie dobre wyzwanie, zbieżne z moim charakterem. Zacząłem trening: siłownia, biegi i pływanie. Pamiętam, że nie umiałem wówczas pływać kraulem, więc zacząłem  się uczyć. Dzisiaj myślę, że całkiem dobrze mi to wychodzi. W końcu, w sierpniu 2005 roku pojechałem na VIII Selekcję. 300 osób na stadionie w Pucku robiło wrażenie, oddziaływało na wyobraźnię i wzmacniało ducha. Po kilku minutach mojej pierwszej Preselekcji zreflektowałem, że to nie jest „bułka z masłem”. Trzeba wrócić do domu i zacząć trening przez duże „T”. Mniej podejścia intuicyjnego, więcej opartego na doświadczeniach innych i dobrym know-how. Zacząłem czytać różnego rodzaju poradniki o treningach, o diecie, o odżywkach. To był czas zmian, zmian na poziomie ciała, ducha i umysłu.

Lekcja pokory

To był, jednak przede wszystkim czas bardzo intensywnego treningu bez opamiętania i bez zdrowego rozsądku. Forma rosła, była coraz lepsza, wyniki na treningach dodawały energii do dalszych ćwiczeń. Więcej i szybciej, więcej i szybciej. Więcej i… przyszła kontuzja kolana. Ciężka kontuzja kolana. Szok. Okolice maja 2006. Nie mogę dalej biegać, chodzenie również sprawia mi ból. Narkoman, który dosłownie z dnia na dzień musi zrezygnować z kolejnych działek heroiny. Tamten okres, był chyba najcięższą próbą, podczas całego Długiego Marszu. Rozpoczął się intensywny czas szukania jakiegoś ratunku, szukania pomocy w laserach, ultradźwiękach, prądach. Od lekarza do lekarza. W nadziei, że ktoś mnie wyleczy, że dam radę pojechać na IX Selekcję. Nie dałem rady. Jeden z najlepszych specjalistów od kolan w Łodzi informuje mnie, że jeśli nie zrobię artroskopii to już do końca życia nie będę mógł biegać. Blady strach. Wracam do domu i czytam na forach internetowych, o co chodzi z tą artroskopią. Strach jest tym większy. Na IX Selekcję nie pojechałem. Na X. w 2007 roku również nie. Dwa lata „odwyku”. Szukam alternatywy do rozpruwania mi kolana. Mijają tygodnie, potem miesiące. Znów od lekarza do lekarza. W rezultacie trafiam do Kliniki Ruchu w Warszawie. Tam okazuje się, że rozwiązaniem wcale nie musi być artroskopia. Wtedy, nauczyłem się na całe życie, że nie można ufać jednemu lekarzowi, nawet najlepszemu specjaliście… W Klinice Ruchu odnajduję akcent Selekcji – kiedy masażysta słysząc, że kontuzja kolana jest efektem przygotowań do Selekcji mówi, że zna majora Kupsa i że pomagał mu wyjść z kontuzji. W międzyczasie czytam na www Selekcji, że kolejna dziesiąta ma być zarazem ostatnią. Ciężki to był czas i dla ciała i dla duszy…

Odłączony od Matrixa

W 2008 roku Pan Los jest dla mnie łaskawszy. Okazuje się, że XI Selekcja jednak się odbędzie. Radość i nowa energia do kształtowania charakteru. Zaczynam treningi, teraz już bardziej uważnie. Jadę na Preselekcję i udaje mi się ją przejść. Radość podwójna. Później manewry miejskie na ulicach Drawska Pomorskiego i w końcu ląduję na poligonie. Marzenia się spełniają :-). Poligon wspominam, jako skuteczne odłączenie od cywilizacji. 4 dni bez Matrixa. 4 dni z Herbertem i jego „Przesłaniem Pana Cogito”. Odpadam na pompkach na pomoście – na słynnym pomoście, gdzie ćwiczyła 56. Kompania Specjalna i Formoza. Do dzisiaj pamiętam widok tego pomostu i jeziora. To miejsce ma moc…

Co czytać?

2009 rok to Preselekcja w Bydgoszczy i spotkanie z weteranami 56. Kompanii Specjalnej. XII Selekcję ukończyłem na Preselekcji… Nie ma o czym pisać, zresztą już to zrobiłem kiedyś na forum Selekcji, pisząc krótki tekst – „Preselekcja 2009 – subiektywna selekcja wydarzeń”. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Selekcja zmobilizowała mnie do lektury wielu książek, poświęconych działalności i metodom szkolenia jednostek specjalnych. Zainteresowałem się historią 56. Kompanii Specjalnej, GROMu, brytyjskiego SAS i amerykańskiej Delta Force i Neavy Seals. Lektura książek była bardzo wnosząca do mojej codziennej pracy zawodowej i życia prywatnego. Uważam, że warto czerpać z różnych „bajek”. Z długiej listy lektur polecam w szczególności książkę Piotra Bernabiuka „mjr Kups o 56. Kompanii specjalnej”. Ponadto, „Akwarium” i „Specnaz” Wiktora Suworowa, „Podróż do Ixtland” Carolsa Castanedy, „Siła i honor” wywiad z generałem Petelickim, „Delta Force” Erica Haneya, „Baza 43. Cichociemni” Iana Valentinego, „Armia. Instrukcja obsługi” wywiad z generałem Polko.

KK i KK

Selekcja dla mnie to także udział w wydarzeniach okołoselekcyjnych takich, jak Kryptonim Kotlina i Kaszubski Kaper. Stanowią one świetne uzupełnienie Selekcji. Dzięki temu, że mają inny charakter i priorytety, pozwalają zobaczyć siebie w innej perspektywie. Kryptonim Kotlina to przede wszystkim eksplorowanie umiejętności działania w zespole. Ćwiczenie tematów związanych z zaufaniem, kooperacją, poczuciem własnej ważności. Dodatkowe atrakcje to zimowa aura, mróz oraz „kret” w zespole :-). Z kolei, wartością Kaszubskiego Kapra jest długi dystans, na którym rozgrywają się konkurencje rzadko spotykane na imprezach, mających za fundament 60-100 kilometrowe odcinki do pokonania z mapą. Dodatkowo, jest możliwość działania na własny rachunek i w odosobnieniu. Udział we wszystkich trzech wydarzeniach sprawia, że wyzwanie staje się naprawdę ciekawe i trudne. W tym miejscu szczególny szacunek dla Arka, który zwyciężył w KK i KK i ukończył Selekcję :-).

Pięta Achillesa

2009/2010 rok to czas treningu w oparciu o świetną książkę ”Trening siłowy bez sprzętu” Oliviera Lafaya. Niestety, to także czas kolejnej poważnej kontuzji. Tym razem, w okolicach marca 2010 przeszarżowałem z pompkami na poręczach. Rezultatem był chroniczny ból pod łopatką. Pomimo wszystko jadę na Preselekcję i szczęśliwie ją przechodzę. Jednak na poligonie drawskim wytrzymałem tylko do drugiego dnia rano, kiedy major przetestował moją piętę Achillesa na pomoście. Pompki, po raz drugi wyeliminowały mnie z gry. Raczej niczego innego nie mogłem się spodziewać.

Obserwując, słuchając i doświadczając Selekcji człowiek szybko zdaje sobie sprawę, że oprócz doskonałego przygotowania fizycznego, umysłowego i duchowego, żeby ją ukończyć trzeba mieć też odrobinę szczęścia. Pan Los musi był dla nas łaskawy. „Pechowcom dziękujemy” – tak mogłoby brzmieć jedno z haseł rozpoznawczych Selekcji.

Gorąca grochówka

Zaobserwowałem, że przez te wszystkie lata selekcyjnej przygody nastąpiła u mnie również ciekawa transformacja w obszarze diety. Pamiętam początki bez żadnych odżywek. Później czas odżywek nafaszerowanych chemią w postaci różnych, oczywiście dopuszczonych atestami,  carbonów i białek. Później mieszanina natury i chemii. Aż w końcu dzień dzisiejszy, czyli jedzenie oparte na filozofii Anny Ciesielskiej. Polecam gorąco wszystkim trzy jej książki „Filozofia życia”, „Filozofia zdrowia” i „Filozofia smaku”. W największym skrócie – dużo ciepłych zup, przypraw i gotowanych potraw. Ograniczone do minimum kwaśne i surowe. Ta dieta jest mocno spójna z serwowaną ciepłą grochówką na poligonie drawskim, podczas XI Selekcji :-).

Nieprzewidywalna trudność

Generał Carl von Clausewitz pisał w swoim wielkim dziele „O wojnie”: „Na wojnie wszystko jest bardzo proste, lecz rzeczy nawet najprostsze są na wojnie trudne”. Tak też jest chyba z Selekcją. To trudna impreza. Dlaczego?

Po pierwsze, dla mnie szczególnie trudna jest selekcja pomiędzy selekcjami. Trudna, bo chodzi o czas, który trzeba poświęcić na przygotowanie. W tygodniu minimum 2 treningi na bieganie, 2 na siłownię i 2 razy na basen. Każdy z tych treningów to minimum dwie godziny, biorąc pod uwagę wszystko, co się wiąże z danym treningiem. Jak znaleźć na to wszystko czas? Kiedy jest jeszcze rodzina, praca zawodowa, sen… ?

Druga sprawa, dotyczy bardzo cienkiej czerwonej linii, po przekroczeniu której można nabawić się kontuzji. Selekcja jest taką czerwoną linią. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i sprawnościowe wymagania są ogromne jak dla amatora-cywila, który spędza większość pracy zawodowej przed komputerem albo na spotkaniach. Dużo większe niż średnia krajowa :-).

Trzecia sprawa, to nieprzewidywalność. Nie znasz dnia i godziny. Do tej imprezy nie można się przygotować na 100% bo nie wiadomo, jakie będą konkurencje. To wielka niewiadoma i wielka zaleta Selekcji, w porównaniu do innych imprez organizowanych w Polsce, w których mogą brać udział cywile.

Ektomorfik kontra mezomorfik

2011 rok to moja trzecia Preselekcja, która zakończyła się wynikiem zbyt niskim, żeby pojechać na poligon drawski. Przygotowania upłynęły, niestety w cieniu kontuzji pod prawą łopatką, której nabawiłem się robiąc zbyt intensywnie pompki na poręczach. Wtedy też dociera do mnie coraz mocniej świadomość, że z biologią mogę nie dać rady wygrać. Moje 190 cm wzrostu i szczupła sylwetka mogą nie być najlepszym fundamentem do radzenia sobie z moją piętą Achillesa, czyli pompkami. Jestem ektomorfikiem, tj. chudą osobą, z lekką strukturą kostną i długimi mięśniami. Ten typ trudno uzyskuje przyrost wagi i siły. Nabieram pokory do informacji, że najlepsze warunki fizyczne do jednostek specjalnych mają mezomorficy. Przychodzi świadomość, że jeżeli mam mieć dobre wyniki to, niestety muszę wylać dużo więcej potu na treningach niż inni. A stąd niedaleko już do przekroczenia cienkiej czerwonej linii…

Ludzie Selekcji

„Ogól się wreszcie chłopie!” – takimi słowami zostałem przywitany przez jednego z instruktorów na pierwszej stacji Preselekcji 2012. Instruktorzy to osobny rozdział tej imprezy. Teksty i postawy Zygiego, Senderka czy Grzybka dodawały kolorytu i pazura całej imprezie. „Pączki” i „Mamusia” serwowane przez Zygiego przechodzą dla mnie do kanonu :-). Dobrze jest spotkać się z ludźmi, którzy pamiętają jeszcze czasy, kiedy praca w wojsku była służbą, a nie pracą. Selekcja to także nawiązane relacje z towarzyszami z frontu selekcyjnego. Wspomnę tu tylko Darka, Tomka, Michała, Młodego, Triatlonistę, Mafię. Selekcja to także Pani Danuta Kups ze swoimi świetnymi zdjęciami i polowaniem na najlepsze ujęcia walki o przetrwanie. Ludzie Selekcji to też wszyscy Ci, którzy w różnych firmach i instytucjach podejmowali przez te wszystkie lata decyzje o wsparciu imprezy, czy to kiełbasą, czy poligonem czy emisją w telewizorach. W tym miejscu bardzo im wszystkim dziękuje.

Selekcja miedzy selekcjami

Dla mnie prawdziwa Selekcja odbywała się pomiędzy Preselekcjami i Selekcjami na poligonie drawskim. Dla mnie Selekcja to proces. Dzień po dniu. Miesiąc po miesiącu. Rok po roku. To niekończąca się walka z samym sobą, ze swoimi słabościami, lenistwem, zachciankami, pychą i egoizmem. Często walka przegrana, czasami zwycięska. Ciągła sinusoida, ciągłe zmiany i ciągłe wyzwanie. Nigdy nie traktowałem Selekcji, jako jednorazowego wydarzenia czegoś, co można zaliczyć i pójść dalej, do innej „bajki”. Traktowałem ją, jako ważny i długi odcinek mojej drogi życiowej.

Ważny bo Selekcja była okazją do kształtowania ciała i duszy. Kształtowania rozumu i woli. Kształtowania wyobraźni i pamięci. Kształtowania zmysłów: wzroku, słuchu, dotyku, smaku, powonienia, czucia równowagi itp. Kształtowania emocji i uczuć. Selekcja może być okazją do poznania siebie, o ile Długi Marsz będziemy przeżywać świadomie i z dużym poziomem uważności. Ja, po tych 8 latach mam, niestety smutną refleksję, że za mało wykorzystałem Selekcję do poznania siebie. Za dużo było w tej mojej przygodzie podejścia technicznego, a za mało metafizycznego. Pewnie dla części czytających te słowa to, co piszę trąci wariactwem, ale zapewniam Was, że tak nie jest. Człowiek dochodzi w pewnym momencie do miejsca, w którym okazuje się, że mało siebie zna, mimo że przez lata sądził, że jest odwrotnie. Ja właśnie w tym miejscu teraz jestem…

Zwycięstwo w Selekcji

Bardzo zastanowiła mnie moja reakcja, kiedy w tym roku usłyszałem wyniki Preselekcji i okazało się, że odpadłem z gry. Przyjąłem to bardzo spokojnie. Spokojniej niż dotąd, przez te wszystkie lata Długiego Marszu. Miałem poczucie, że dałem z siebie wszystko, co mogłem, a w poszczególnych konkurencjach pobiłem swoje życiowe rekordy. Byli jednak lepsi. Szacunek dla nich. Jednak pomimo tego, że odpadłem to pomyślałem sobie, że wygrałem swoją selekcję, bo nikt mi nie odbierze tego wszystkiego, co przeżyłem i doświadczyłem przygotowując się do kolejnych edycji Selekcji od 2005 roku. Nikt mi nie odbierze mojej przygody. Słuchając na Preselekcji Majora Kupsa, który mówił, że XV Selekcja to ta ostatnia uzmysłowiłem sobie, że zwycięstwo w Selekcji wcale nie musi polegać na przejściu Preselekcji czy dotrwaniu do końca na poligonie. Zwycięstwo może polegać na poświęceniu jakiejś części każdego dnia na hartowaniu swojego charakteru i to nie w sposób incydentalny, nie przez kilka miesięcy czy rok, ale właśnie przez wiele lat. Tak, jak to opisywał wspomniany już wyżej Pirożyński „Chodzi bowiem nie o chwilową wierność obowiązkowi, ale o trwałe usposobienie, które się nie zmienia z biegiem czasu. Przemijające porywy, na które niekiedy – częściej lub rzadziej – każdy zdobyć się może, nie stanowią jeszcze charakteru. Gdyby ktoś okazał się wierny swym zasadom tylko do pewnego punktu,  a zawrócił z drogi wobec piętrzących się trudności, to trzeba o nim powiedzieć, że ma słaby charakter, a ściśle mówiąc nie ma go wcale. Iluż to ludzi pod wpływem chwilowego zapału potrafiło dokonać wyjątkowych, wprost bohaterskich czynów, ale gdy nastrój przeminął, wracali do przyziemnych, egoistycznych pobudek postępowania… A wówczas na tle ich dawnego zapału i poświęcenia jakże smutnie odbijała ich małość duchowa”.

Majorze, dziękuję                                                                                      

No właśnie, na koniec dziękuję Majorze za to, że stworzył Pan dla kilku tysięcy osób przestrzeń do hartowania charakterów. Dziękuję za to, że przez te piętnaście lat szedł Pan pod prąd „życzliwym ludzikom”. Dziękuję, że był Pan w stanie przez tyle lat brać na siebie tak ogromną odpowiedzialność za życie tak wielu ludzi na tak trudnej imprezie, jaką była i jest Selekcja. Jest, bo ona jest. Jest w mojej głowie i moim sercu. Nadal jest i będzie…

Magda, dziękuję

A koniec końców dziękuję Magda Tobie, że przez te wszystkie lata wytrzymałaś ze mną w tym selekcyjnym „szaleństwie”. Byłaś wyrozumiała, kiedy wcale nie musiałaś być. Kiedy to było potrzebne wspierałaś swoim dobrym słowem, uśmiechem i duchem. Dzięki tobie Długi Marsz był w ogóle możliwy. Naprawdę jestem Ci bardzo wdzięczny…

zdrowia

Rafał Górski

Łódź, 7 lipca – 13 lipca 2012 r.

Foto: Danuta Kups

 

Ps. Apel do Prezesa Rady Ministrów ws. wsparcia systemowego „Selekcji”

Część z Was może pamięta, jak podczas XI Selekcji wkuwaliśmy na pamięć wiersz Zbigniewa Herberta „Przesłanie Pana Cogito”:

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu

po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach

wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć

masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny

w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze

ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoje siostra Pogarda

dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają

pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę

a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy

przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej

oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz

powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne

ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy

światło na morze splendor nieba

one nie potrzebują twego ciepłego oddechu

są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź

dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy

bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz

powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem

jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką

chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek

do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda

obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

 

Daj świadectwo

Na koniec nie byłbym sobą gdybym nie zaproponował, żebyśmy wspólnie razem powalczyli o naszą Selekcję. Więc za Herbertem apeluję do Ciebie czytelniku, powalcz o Selekcję i daj świadectwo. Poniżej zamieszczam list, jaki wysłałem dzisiaj, 13 lipca 2012 roku, pocztą tradycyjną i elektroniczną do Premiera Tuska. Możesz zmienić jego treść, uzupełnić o jakiś fragment, przerobić. Na koniec podpisz, kup znaczek pocztowy i wyślij. Wyślij też list e-mailem. A później wróć na forum i poinformuj, że wysłałeś i podpisz się swoim imieniem i nazwiskiem, żeby było wiadomo, ile listów poszło i kto je wysłał. Ważne żeby wysłać apel jednocześnie pocztą tradycyjną i elektroniczną. Sam e-mail będzie moim zdaniem za słaby. Prześlij informację o apelu do swoich znajomych, mailem lub na Facebooku. Tak, żeby było tych listów, jak najwięcej. Sympatyków Selekcji na FB jest ponad 1500. Jeżeli, co druga osoba wyśle apel to jest szansa, że da to jakiś ferment i konstruktywny rezultat. Wiem co mówię, bo od 16 lat zajmuję się robieniem fermentu i mobilizacją społeczną jako kampanier Instytutu Spraw Obywatelskich. Chociażby, w ramach kampanii społecznej „Tiry na tory” (www.tirynatory.pl). Wiem, że to wszystko co napisałem powyżej i poniżej może brzmieć patetycznie, ale nie interesuje mnie rozpowszechniana aktualnie moda na nijakość i cynizm. Tak, więc podsumowując – bądź wierny, idź, daj świadectwo.

 

Szanowny Pan

Donald Tusk

Prezes Rady Ministrów

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
00-583 Warszawa,
Al. Ujazdowskie 1/3
tel.: (22) 694 60 00
faks: (22) 625 26 37
e-mail: kontakt@kprm.gov.pl

 

Szanowny Panie Premierze,

Zwracam się do Pana z apelem, jako obywatel oraz jako uczestnik „Selekcji” – niekomercyjnego wydarzenia organizowanego co roku od 15. lat siłami społecznymi.

 

Pomysł „Selekcji” narodził się w 1997 roku w redakcji „Żołnierza Polskiego”. Od tamtego czasu tysiące ludzi zainteresowanych samodoskonaleniem i służbą dla Polski ma możliwość, dzięki „Selekcji” na kształtowania swoich charakterów w duchu proobywatelskim. Na mapie polskich wydarzeń społecznych nie ma takiej drugiej inicjatywy, w której może wziąć udział każdy obywatel.

Niestety, przez te piętnaście lat „Selekcja” nie doczekała się systemowego i trwałego wsparcia ze strony instytucji publicznych. Nie chodzi tu o wydatkowanie z budżetu Państwa milionów złotych. Chodzi o to, żeby systemowo zapewnić co roku np. możliwość nieodpłatnego odbywania się „Selekcji”, na którymś z licznych poligonów wojskowych lub użyczenia kilku pontonów, którymi dysponuje Wojsko Polskie. Jestem świadomy, że to co piszę może wydać się błahe. Ale faktycznie, dla mnie jest to sprawa co najmniej dziwna, jeżeli instytucje publiczne nie mogą wesprzeć infrastrukturalnie wydarzenia, które tak wiele uczyniło dla kształtowania patriotycznych i proobronnych postaw społeczeństwa. Wydarzenia, które tak wiele uczyniło dla upowszechniania tradycji i historii oręża polskiego.

 

Apeluje do Pana Premiera o podjęcie odpowiednich działań systemowych, które pozwolą kontynuować organizację „Selekcji”. Wierzę, że Pan Premier podejmie to wyzwanie, bo przecież „Selekcja” to wydarzenie popularyzujące postawy i wartości, tak bliskie Panu Premierowi i Platformie Obywatelskiej.

Z wyrazami szacunku,

Rafał Górski

Łódź, 13 lipca 2012 r.