Słyszeliście, Państwo, w zeszłym tygodniu o planie likwidacji najdłuższej linii tramwajowej w Polsce i drugiej w Europie? Intuicja podpowiada mi, że nie. Ale zapewne słyszeliście o tzw. faszystach, Kogucie senatorze i Forum Chciwości w Davos. Cóż, małe sprawy zwykłych ludzi kontra „wielka” polityka. A szkoda, że Wiadomości o 19.30 nie powiedzą Polakom o zarzynaniu naszego dziedzictwa narodowego. O tym, że po 96 latach wożenia pasażerów tramwaj na linii Łódź-Zgierz-Ozorków będzie skasowany.
Pamiętam, jak w 1998 roku w Łodzi organizowaliśmy protesty w obronie tramwajów podmiejskich. Minęło 20 lat i jesteśmy w tym samym miejscu. Władze od lewa do prawa nie potrafiły zadbać o nasz skarb narodowy. Często zadawane mi jest pytanie: dlaczego tak się stało? Odpowiadam: bo decydenci i dziennikarze jeżdżą najczęściej samochodami i w głębokim poważaniu mają pasażerów komunikacji publicznej. Dzieci dojeżdżające do szkoły, pracowników dojeżdżających do pracy czy pacjentów dojeżdżających do szpitala.
Dziś, z uwagi na fatalny stan infrastruktury, wymagający natychmiastowej interwencji, prędkość tramwaju jest ograniczona do 10-15 km/h. Czas jazdy wydłużony do rozmiarów nieakceptowalnych w konkurencji z indywidualnym transportem samochodowym. Mimo to, każdego dnia z łódzkich tramwajów podmiejskich korzystają tysiące ludzi w warunkach urągających standardom XXI wieku.
Odpowiedzialne za taki stan rzeczy są zarówno władze lokalne, regionalne, jak i centralne. Nie było woli politycznej i wspólnego pomysłu na dbanie o wspólne dobro. Był pomysł na wspólne podcięcie tramwajowi szyn. A busiarze już nie mogą się doczekać, kiedy przejmą pasażerów.
Od 2012 roku społecznicy ze Stowarzyszenia Na Rzecz Obrony Podmiejskich Linii Tramwajowych w Regionie Łódzkim corocznie składali do włodarzy gmin, przez które przejeżdża tramwaj, wnioski o wydatkowanie pieniędzy na remont linii. Bezskutecznie. Pozostali aktorzy, czyli prezydent Łodzi, marszałek województwa, łódzcy posłowie, również byli głusi na apele mieszkańców.
To niesamowity paradoks, że z jednej strony rząd planuje wydać miliardy złotych na transport szynowy, a z drugiej nie ma skromnych środków na rewitalizację, modernizację i rozbudowę systemu łódzkich tramwajów podmiejskich.
Na co liczę? Cóż, ostatnią deską ratunku dla linii 46 jest interwencja władz centralnych. Może minister infrastruktury Andrzej Adamczyk czyta „Tygodnik Solidarność”? A może przeczyta ten felieton poseł z regionu łódzkiego Piotr Gliński, wicepremier oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego?
Rafał Górski
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru „TS” (05/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.